sobota, 5 maja 2012

Zapiski ze Stambułu

S T A M B U Ł

Mam taką swoją ulubioną dzielnicę w Stambule, taką mniej znaną, nie zadeptaną jeszcze przez tłumy turystów... Wszystko toczy się tam jak dawniej, powoli, w rytmie niespiesznych kroków na brukowanych schodach przed starym greckim kościółkiem. Tym miejscem jest Fener, okolica niegdyś zamieszkana przez ludność chrześcijańską i skupiska żydowskie. Dzisiaj już w większości żyją tu Turcy i Kurdowie, ale ślady dawnego blasku pozostały. I tak sobie chodzę uliczkami starego Fener i obserwuję ludzi zajętych codziennymi, bardziej lub mniej błahymi sprawami i czuję, że jestem w domu... Pamiętam taki nastrój ze swojego dzieciństwa, ze swojego miasta, choć już wiele lat temu. Pamiętam zapach wywieszanej na podwórkach bielizny, dzieci bawiące się na ulicy... Taki Fener uwielbiam i pochłaniam łapczywie od poranka po zmierzch... 


W Fener, starej dzielnicy Stambułu życie toczy się na ulicy... Każdy niemal zakątek tętni życiem. Dzieci bawią się, czasem pracują, pomagając rodzicom. Takie obrazki dawno już znikły z polskiej stolicy, a przynajmniej należą do rzadkości... Stambuł też się zmienia, ulega nowoczesnemu planowaniu. Są jednak w dalszym ciągu dzielnice, gdzie wszystko toczy się jak dawniej. Miasto zaludniane jest z roku na rok przez dziesiątki tysięcy przybyszy z Anatolii, wschodnich krańców Turcji. Napływa zwłaszcza wielu Kurdów, zmieniając nieco obraz miasta w stronę bardziej tradycyjnego. Stambuł się zmienia za rządów Erdogana, dryfuje w stronę mniej tradycyjnego islamu. Widać to na każdym kroku. Dziesiątki nowo otwartych szkółek religijnych (koranicznych), dużo zasłoniętych od stóp do głów kobiet... Kiedy byłem w turystycznej Kapadocji, trudno było znaleźć sklep spożywczy sprzedający piwo (w Goreme tylko jeden taki sklep się znajduje), podczas gdy kilka lat temu w każdym niemal sklepie można było swobodnie nabyć ten trunek... świeckie rządy Ataturka oraz jego legenda coraz bardziej są zacierane. A wydawałoby się jeszcze niedawno, że Ataturk jest nieśmiertelny... Mimo wszystko wspaniałym doświadczeniem jest obserwowanie zmian jakie zachodzą w tym nadal tajemniczym, orientalnym mieście...



W Turcji bardzo wyraźnie widoczne są dwa światy. Ten zarezerwowany dla chłopców i zupełnie odmienny dla dziewczynek. Już od pierwszych lat życia inne zasady obowiązują w każdej z tych grup. Chłopcom ogólnie więcej wolno, choć bardziej podlegają wychowaniu ze strony ojca. Dziewczynki w tych bardziej tradycyjnych rodzinach mają ograniczone możliwości tego co mogą, a co jest raczej niewskazane... Stąd też często można zauważyć na tureckich ulicach beztroskę chłopięcych, ulicznych zabaw. Dziewczynki tylko do pewnego czasu bawią się na ulicy. W pewnym momencie traktowane są już bardziej jak dorosłe panny i inaczej podchodzi się do ich wychowania. Turcja bardzo się ostatnio zmienia. Do wielkich miast (jak na przykład Stambuł) napływa coraz więcej ludności z Anatolii - głębokiej tureckiej prowincji (dużo wśród nich Kurdów). Przywożą oni ze sobą tę bardziej tradycyjną obyczajowość. Widać to zwłaszcza na setkach nowych osiedli, wyrastających w Stambule jak grzyby po deszczu... Jednak nawet w starych dzielnicach miasta, jak Fener, które do niedawna miały charakter dość kosmopolityczny (ze względu na to iż mieszkali tu też Ormianie, Żydzi i inni przedstawiciele nie islamskich wierzeń), widać ogromne zmiany. Powrót do zasad moralnych sprzed panowania Ataturka i jego świeckich poglądów zdaje się być coraz bardziej wyraźny. Stąd też podział na wspomniane przeze mnie dwa światy, który nie tak dawno powoli zaczynał się zacierać, na nowo się odradza i umacnia...