T B I L I S I
Tbilisi. Dumnie położone na obu brzegach rzeki Mtkvari. Od dziesiątek
wieków przechodziło z rąk do rąk, co wywarło silne piętno na
kosmopolityczny jego charakter. Obok siebie stoją tu świątynie wielu
wyznań, mieszka tu mnóstwo grup etnicznych. I mimo iż Tbilisi jest
stolicą Gruzji, to ta swoista wieloetniczność sprawia, iż jest ono
stolicą nie tylko gruzińską. Miałem okazję być w nowo wybudowanej
świątyni asyryjskiej i rozmawiać z przemiłym patriarchą Kościoła
Asyryjskiego w Gruzji. Kurdowie - Jezydzi, różniący się wyznaniem od
swych islamskich pobratymców z Kurdystanu nie wybudowali jeszcze swojej
świątyni, podobno ich klany nie potrafią porozumieć się co do tego,
gdzie miałaby stanąć i jak miałaby wyglądać. Tbilisi, jak każde wielkie
miasto ma wiele twarzy. Jest tu i ładnie i brzydko zarazem. Piękna
architektura, wspaniałe położenie, mnóstwo zabytków, doskonała kuchnia i
otwarci ludzie sprawiają, że mniej uwagi zwraca się na zaśmiecenie,
popadające w ruinę całe dzielnice, wszechobecny smród spalin wymieszany z
siarkowym zapachem z wnętrza ziemi (wystarczy zjechać w dół do
metra...). Mniej przeszkadza piractwo komunikacyjne - pieszy jest tu
zupełnie nieistotnym elementem infrastruktury drogowej. Nikt nie zadaje
sobie trudności, żeby nawet na przejściu dla pieszych ustąpić mu
pierwszeństwa. Taksówkarze słabo orientują się we własnym mieście, gdzie
oznaczenia domów i ulic rozmieszczone są często bez żadnego logicznego
planu... Ale Tbilisi mimo to zachwyca, urzeka, sprawia, że chce się tam wracać z uczuciem jakby wracało się do siebie...
 |
Młoda para na murach starej twierdzy Narikała |
W Tbilisi
spędziłem w sumie około 10 dni. Zamieszkałem w Avlabari,
starej ormiańskiej dzielnicy, przypominającej miejscami warszawską Pragę
swoim klimatem. Architektura tu zupełnie inna, ale jest coś w ludziach
co przywodzi na myśl nasze praskie klimaty, choć z pewnością z
bezpieczeństwem w Tbilisi jest znacznie lepiej niż w naszej stolicy.
Kilkaset metrów od mojego pensjonatu wznosi się największa obecnie
świątynia Gruzji Tsminda Sameba (Bazylika Świętej Trójcy) wybudowana
przed kilku laty w stylu gruzińskiej architektury sakralnej. W Avlabari
jest jeszcze kilka innych kościołów ormiańskich i gruzińskich. Jednak to
miejscowi mieszkańcy nadają największego kolorytu tej okolicy. Avlabari
tętni życiem, handel kwitnie na każdej ulicy. Jest dzięki temu
kolorowo, mieszają się zapachy owoców, świeżego pieczywa, rozmaite
wonie serów owczych i kozich z aromatem pięknych kwiatów i setką innych
zapachów które ciężko w pierwszej chwili rozróżnić i rozpoznać. Warto
wstać wcześnie rano i przejść się uliczkami Avlabari, bo już we
wczesnych
godzinach miejscowy tygiel kulturowy nabiera rozpędu w swych
marketingowo-towarzyskich działaniach, osiągając kulminację po południu,
kiedy tłumy potencjalnych klientów wracają zatłoczonymi ulicami z
pracy. Wieczorem jest już spokojniej, co nie znaczy mniej tłumnie i
gwarnie, ale nie widać już pospiechu, wszechobecnego biegu i
zamieszania. Avlabari budzi się wcześnie, kładzie spać późno, a w nocy
odpoczywa w świetle nielicznych latarni i blasku bijącego z iluminacji
pięknie położonych świątyni.
 |
Stara dzielnica Avlabari |
W zaułkach starego Tbilisi życie nadal toczy się jak dziesiątki lat
temu. Powolnie, dostojnie jakby mijają godziny, dni, tygodnie. Mija
życie. Mija w rytmie cichych kroków w bocznej uliczce i w takt dzwonów
pobliskiej cerkwi. Całe pokolenia kotów dachowców, wyglądających spod
niedomkniętych klap śmietników, stara, skrzypiąca, nigdy nie oliwiona
okiennica, wisząca na jednym zawiasie i głęboka cisza są świadkami tego
przemijania. I rok po roku i dzień za dniem dziś stapia się z wczoraj, a
jutro... a kogo obchodzi jutro?...
 |
W Avlabari spotkać można nawet takie piękne cuda motoryzacji... |
 |
Tbiliska starówka jest w wielu miejscach w bardzo złym stanie... |
 |
Czy był tu Kopciuszek?... |
 |
Jeden z ulicznych warsztatów, wizytówka starej części miasta |
 |
Wyboiste acz urocze są uliczki Avlabari, starej ormiańskiej dzielnicy
Tbilisi. Czasem przemknie kot, a czasem tajemnicza piękność :) i jak się
tam nie zapomnieć...
|
 |
Na Tbiliskiej starówce... |
 |
Avlabari to dzielnica w której od wieków mieszka wielu Ormian |
 |
Starej daty zakład fotograficzny przy ulicy Sioni | | | | | | | | |
Uwielbiam stare zakłady fotograficzne, jest w nich jakaś magia
zatrzymania w czasie. Ze starych pożółkłych fotografii spoglądają ludzie
i mam zawsze wrażenie, że mimo tego, iż nie znam tych osób, to ich
twarze są mi znajome... To one tworzą te miejsca, to ich historie mówią
najwięcej o mieście w którym żyli... Chętniej zwiedzam stare zakłady
fotograficzne, niż popularne muzea, bo widzę w nich więcej prawdy o
danym miejscu... Fotografie przedłużają ludziom życie. Bo, pomimo, iż
odchodzą oni fizycznie, to pamięć o nich pozostaje w kadrach, w starych
witrynach foto zakładów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dodaj komentarz