czwartek, 12 listopada 2009

Opowieści z Gruzji cz. V, Kvemo Kartli *Bolnisi, Marneuli, Rustavi, Tetri-Tskaro)

R U S T A V I,  B O L N I S I,  M A R N E U L I

Do wioski Kvemo Bolnisi postanowiliśmy zajrzeć będąc w małej cerkiewce z VI w., leżącej na uboczu w regionie Kartlii. Zauważyliśmy dwa smukłe minarety sterczące w oddali i stwierdziliśmy, że warto tam zajrzeć, bo w azerskich wioskach w okolicy raczej nie było tak okazałych meczetów. Z reguły mieściły się w prywatnych domach. Podjechaliśmy pod sam meczet, który okazał się być bardzo nowoczesny i kolorowy. Od razu pojawili się dwaj pierwsi tubylcy. Patrzyli nieufnie na czarnego mercedesa z rejestracją z Tbilisi. Ale już po chwili udało nam się rozładować lekko napiętą atmosferę... Nasz kierowca, postawny Gruzin Vahtang spojrzał na obu jegomości i spytał z zaciekawieniem - "A wy tutaj to pijecie w ogóle?". Ten z bardziej czerwonym nosem spojrzał złowrogo i powiedział: "My nie! Jesteśmy muzułmanami", na co ten drugi, ten z lewej dorzucił - "jak to nie pijemy? Pijemy codziennie, Panie"... i tak zrobiło się wesoło i swojsko w parę sekund. Potem przychodzili kolejni miejscowi, oprowadzili nas po wiosce i po samym meczecie, który wybudował jeden z ich mieszkańców, wcześniej jednak dorobił się sporego majątku w Moskwie, bo tam są perspektywy - jak mówili miejscowi... Po godzinie w wesołych nastrojach opuszczaliśmy sielską wioskę Kvemo Bolnisi i mieliśmy ochotę napić się w pierwszym napotkanym lokalu trochę młodego wina...  




 









T E T R I - T S K A R O

W Tetri Tskaro czas się zatrzymał. Wyjechali stanowiący większość Grecy. Pozostał tylko krajobraz. Pozostało tak samo jak zawsze zachodzące słońce. Pozostały po nich wspomnienia. Nikt nowy na razie tu się nie osiedla. Smutne zwierzęta chodzą nadal po uliczkach. Pewnie ktoś je przygarnął, ale one tęsknią za tym co było wcześniej. A gdzieś daleko tętnią miasta, ludzie stoją w korkach, przeklinając. W Tetri Tskaro inny świat, jakby schowany w starej, zacienionej sieni chałupy. Kto wie czy nie lepszy i bardziej prawdziwy.

Pustkowia w Tetri Tskaro, małym miasteczku w rejonie Kvemo Kartlii, czyli części Gruzji w pobliżu granicy z Azerbejdżanem. Miasteczko było do niedawna zasiedlone przez Greków, którzy mieszkali tu od stuleci. Postanowili się stąd jednak nagle wyprowadzić i na wezwanie rządu Grecji powrócić do swej praojczyzny. Tetri Tskaro stało się w jednej chwili miejscem nieomal wyludnionym. Większość domów stoi opuszczonych, a krajobraz tu malowniczy, wokół miasteczka niewysokie góry. Po ulicach snują się bez celu krowy i świnie, zdaje się że bezpańskie, może porzucone przez swych dawnych gospodarzy. Czasem, raz na kilkadziesiąt minut przejeżdża tędy samochód albo szkolny autobus. Sielsko jest, cicho, spokojnie i nikt tu nie zagląda, no może czasem, przypadkiem, tak jak ja. Czułem się tam niesamowicie, jakby to miejsce było mi znajome, takie wręcz rodzime, jakby kiedyś mieszkała tu moja babcia, jakbym spędził tu wczesne dzieciństwo. Dziwne jest czasem podróżowanie, przynosi tyle niesamowitych doznań, odczuć, których się nie spodziewamy. Trafiamy nagle do miejsca, które nie wiedzieć czemu skłania do refleksji. Może jest tak dlatego, że wciąż podświadomie szukamy śladów swego dzieciństwa. Ja znajduję je w wielu miejscach. Zbieram skrawki zdarzeń, których sam byłem częścią dawno temu.   
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dodaj komentarz