Malta w
marcu urzeka, zwłaszcza roślinność jeszcze dość bujna, w pełni
rozkwitu. Po trzech pobytach na Malcie mogę śmiało stwierdzić, że
polubiłem to małe państewko, które pomimo swej niewielkiej powierzchni
można poznawać na 1000 sposobów i nigdy się nie znudzić. Za każdym razem odkrywam nowe miejsca, ale też wracam do tych, które szczególnie utkwiły mi w pamięci. Zaczynam myśleć, że znam już Maltę jak własną kieszeń. Uwielbiam takie powroty i konfrontuję ze sobą wszystkie te wyjazdy. Mam nadzieję, że jeszcze wiele ich przede mną, bo Maltę można poznawać bez końca, delektować się jej odmiennością i niesamowitym klimatem.
Valetta
Trzy zatoki: Golden Bay, Ghajn Tuffieha, Gnejna Bay
Kolejny marcowy wypad na Maltę okazał się być bardzo ciekawy. Pierwszego
dnia zrobiłem sobie trekking z Golden Bay przez zatokę Ghajn Tuffieha,
aż po następną - Gnejna Bay. Początkowo szło się wąską ścieżką, chwilami
nawet plażą. Potem w górę klifami, pomiędzy bajecznie kolorowymi
zboczami, pełnymi wiosennych, różnobarwnych kwiatów. W pewnym momencie
ścieżka się gdzieś zgubiła i
dalej przyszło mi przedzierać się przez gęste krzaki, pełne ostrych
kolców. Stromizny były tam znaczne, więc parę razy poślizgnąłem się i
zjechałem kilka metrów w dół. na szczęście gęsta roślinność pozwalała
bezpiecznie wyhamować. W dole widać było niesamowite skaliste urwiska,
prowadzące bezpośrednio do turkusowej toni wody. W końcu, po dłuższym
czasie, dużo niżej, znalazłem coś co przypominało
ścieżkę. Ta zaprowadziła mnie do zatoki Gnejna, gdzie przy
plaży stał nawet samochód z barkiem i napojami. Kupiłem puszkę lokalnego
napoju o skądinąd dziwnym smaku syropu na gardło. Stamtąd
pozostało mi jeszcze dojść pnącą się stromo w górę asfaltową drogą jakichś kilka kilometrów do
miejscowości Mgarr. Tego dnia widoki na okoliczne zatoki podczas
trekkingu przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Kolory morza, piasku,
różnorodność skał i roślinności upajały wręcz swoim zróżnicowaniem.
|
Plaża w zatoce Ghajn Tuffieha |
Mgarr
W
Mgarr przyszło mi czekać około godziny na następny autobus do Valetty.
Wieczorem zrobiło się już nawet dość chłodno. Po godzinnej podróży przez
całą wyspę dotarłem do swojego hotelu w Valetta.
Zebbug, Siggiewi
Kolejnego
dnia udałem się na południe wyspy. Najpierw moim celem stało się
senne miasteczko Zebbug, pełne kościółków, kapliczek i skwerków. To było
bardzo urokliwe miejsce. Szwendałem się wąskimi uliczkami starej części
miasteczka. Przez godzinę spotkałem może kilka osób. Wszystkie małe
miejscowości na Malcie sprawiają wrażenie wyludnionych i opuszczonych.
Kamienne domy często stoją puste. Na każdym kroku widać tabliczki
informujące, iż posesja jest wystawiona na sprzedaż. Z Zebbug dotarłem
autobusem do równie uroczego Siggiewi, z pięknym kościołem, ale równie
sennego i cichutkiego.W tym miasteczku spędziłem dobre dwie godziny,
spacerując po jego opustoszałych uliczkach. Kilka osób, które spotkałem
miało ponad 60 lat. Młodzieży i dzieci jak na lekarstwo...
|
Kapliczka na rozstajach dróg w Zebbug |
|
Kościół w Zebbug |
|
Kręte uliczki w centrum Zebbug |
|
Zebbug w promieniach zachodzącego słońca |
|
Zebbug - fontanna |
|
Zebbug |
|
Kapliczka w Zebbug |
|
Samotna ławeczka w Siggiewi |
|
Pogromca szos w Siggiewi |
|
Przystanek autobusowy w Siggiewi |
|
Siggiewi - kościół |
|
Architektura w starym Siggiewi |
|
Siggiewi |
|
Siggiewi - starówka |
|
Kościół w Siggiewi |
|
Siggiewi |
|
Kościółek w centrum Siggiewi |
|
Stary samochód na jednej z uliczek w Siggiewi |
|
Maltańczyków dwóch... :) |
Zurrieq, Blue Grotto
Z
Siggiewi pojechałem rejsowym busikiem do zatoki, w
pobliże słynnego Blue Grotto. W pojeździe była grupka Polaków, ale nie
nawiązywałem z nimi bliższej znajomości. W pobliżu zatoki prawie nikogo
nie było. Wiał bardzo silny wiatr od morza. Po krótkim
spacerze wgłąb fiordu i zrobieniu paru zdjęć postanowiłem dojść pieszo
do Zurrieq (czyt.
Żurek), miejscowości kilka kilometrów dalej. Zurrieq zwiedzałem już w
promieniach zachodzącego słońca. Ściany domów stały się wręcz czerwone, a
dzwony na wieczorną mszę dopełniły niesamowitego klimatu tego miejsca.
Tutaj ruch był jakby nieco większy, choć i tak atmosfera sielskości i
apatii była wszechobecna. Z
Zurrieq wróciłem do Valetty późnym wieczorem.
Birgu (Senglea)
Ostatniego
dnia
postanowiłem zajrzeć do miejsca określanego mianem Three Cities, czyli
trzech miast położonych na przeciwległych do Valetty półwyspach.
Autobusem dotarłem do miasteczka Birgu na środkowym półwyspie, który
nosi nazwę Senglea.
Spacerowałem wzdłuż zatoki podziwiając widoki na Vallettę, piękne łódki,
jachty i duże
nowoczesne statki zacumowane w tutejszym porcie. Potem trochę
spacerowałem po centralnej, starej części miasta. Wąskimi uliczkami,
pomiędzy domami z drewnianymi, kolorowymi balkonami doszedłem w końcu do
miejsca z którego wcześniej zacząłem zwiedzanie. Z Birgu dojechałem w
pół godziny do
Valetty i jeszcze raz przeszedłem się po jej uroczej starówce...
|
Przystań jachtowa w Birgu na półwyspie Senglea |
|
Centralny skwer w Birgu |
Birzebugga z okna samolotu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dodaj komentarz